Neofobia żywieniowa

“Przywieź mi go na kilka dni i będzie jadł wszystko”, „Może dajesz zbyt dużo ostrych przypraw?”, „Rozpieściliście go/ją.. . Po prostu tobą manipuluje?”, „Nie zjadłby kilka godzin , to prosiłby o jedzenie z głodu…”.

My, rodzice znamy większość z tych komentarzy. Potrafią wyrządzić wiele niedobrego… Np. wzbudzić w rodzicu poczucie winy. A rodzice z  poczuciem winy to rodzice, czujący presję i frustrację. A co z dzieckiem, które słyszy o sobie tego typu stwierdzenia?

Niestety, nie są one podstawą do budowania fundamentów dla zdrowej i przyjemnej relacji z  jedzeniem.

 

Co oznacza termin neofobia żywieniowa?

 

Neofobia żywieniowa to zachowania nacechowane niechęcią, lękiem przed próbowaniem nowego produktu.Lęk przed jedzeniem może pojawiać się również wtedy, gdy wcześniej poznany  przez dziecko produkt wygląda na nowy (np. jest podany w innej formie niż zwykle, itp.).


Czym jest neofobia dla dziecka i jego rodziny?


Dziecko przejawiające neofobię żywieniową często spożywa jedynie kilka produktów, np. suchą bułkę, jogurt jednej firmy,  rosół z konkretnym rodzajem makaronu czy frytki ze znanego fast foodu. Takiemu dziecku dopisuje apetyt, tylko że głód zaspokaja zazwyczaj znanymi sobie produktami. Do codzienności należy zatem sporządzanie dwóch osobnych obiadów: dla pociechy oraz reszty rodziny, kupowanie hurtowo znanych produktów czy spożywanie monotonnych posiłków.

Zdarza się niejednokrotnie również i tak, że rodziny unikają spotkań ze znajomymi i rodziną, po to, by nie narażać się na nieprzyjemne komentarze wobec sposobu jedzenia ich dziecka. Jeśli syn/córka zmagające się z neofobią żywieniową uczęszcza już do szkoły, często skupia się nadmiernie na sytuacjach lękowych, takich jak wycieczki szkolne, warsztaty kulinarne, wypady z rówieśnikami i zazwyczaj ich unika ze względu na konieczność wspólnego jedzenia. Ważne jest, by wiedzieć w jaki sposób my, rodzice, możemy wesprzeć dziecko i ułatwić mu funkcjonowanie w grupie.


Neofobia żywieniowa jako naturalny okres w rozwoju dziecka?


Dobrze jest wiedzieć, że gdy dziecko kończy 2 lata, wchodzi w tzw. naturalny okres neofobiczny. Jest to naturalny etap w rozwoju naszych pociech, który z czasem samoistnie mija. To, w jaki sposób będzie przebiegał oraz czy odciśnie piętno na dziecięcej psychice, w dużym stopniu zależy od nas, dorosłych. Wiedza o tym, że nasze dziecko ma prawo nie chcieć próbować nowych produktów ze względu na lęk przed nieznanym, może pomóc nam, rodzicom reagować w sposób bardziej spokojny i empatyczny.


W jaki sposób mogę wesprzeć moją pociechę w tym okresie?


Przede wszystkim zaakceptuj dziecięcą odmowę i lęk przed spróbowaniem nowego produktu. Nie naciskaj, nie wywołuj presji oraz nie porównuj do innych dzieci. Wykazuj zrozumienie i nie szantażuj karą czy nagrodą. Oswajaj dziecko z nowym produktem poprzez zabawę wielokrotnie. Bądź cierpliwy/cierpliwa. Pamiętaj, czasem odpuszczenie jest lepszą reakcją niż stwarzanie nieprzyjemnej, pełnej napięć atmosfery podczas wspólnych posiłków.

Więcej porad znajdziesz w naszym bezpłatnym poradniku.

Autor:
mgr Aleksandra Mospan


Akceptacja różnic

Czy zdarzyło Ci się porównywać swoje dziecko do innych dzieci?

Podejrzewam, że tak! Osobiście nie znam rodzica, który choć raz w życiu by tego nie zrobił. Zwłaszcza gdy chodzi o sprawdzanie, czy moja pociecha mieści się w tzw. normach rozwojowych. Myślę, że niejednokrotnie warto, jest zaglądać do różnych wytycznych pt. "co dziecko powinno robić w danym wieku", szczególnie w sytuacjach, kiedy czujemy, jako rodzice, narastający niepokój. Warto czasem zaobserwować, jakie postawy prezentują rówieśnicy, porozmawiać z innymi rodzicami o ich dzieciach czy zapytać bliskich o nasze zachowania, gdy byliśmy mali. Możemy, dzięki temu, uświadomić sobie, że coś, co nam wydaje się wykraczające poza "normę rozwojową", tak naprawdę jest naturalnym zachowaniem dziecka, adekwatnym do jego wieku. Zdarza się również tak, że dzięki takim obserwacjom, otwiera się przestrzeń do zaczerpnięcia porady specjalistów, co ułatwia wczesne rozpoznanie wyzwań rozwojowych u naszej pociechy.


Co jednak w sytuacji, gdy normy rozwojowe zaczynają przysłaniać nam spojrzenie na córkę /syna?
W porównywaniu naszych dzieci do rówieśników łatwo jest się zatracić i stracić z pola widzenia prawdę, znaną wszystkim już od wieków — dzieci różnią się między sobą.
Tak, różnią się temperamentem, tempem rozwoju, cechami dziedziczonymi po rodzicach czy sposobem, w jaki adaptują się do otaczającego środowiska. Różnią się również apetytem i nastawieniem do próbowania nowych produktów. Pamiętajmy o tym w relacji z córką/synem. Trudno jest zobaczyć dziecko, takie, jakie jest, gdy za wszelką cenę dążymy do tego, by wpasować je w widełki tego, co, "powinno się już w tym wieku "...


Sygnały, które mogą świadczyć o tym, że trudno Ci akceptować różnice u swojego  dziecka:
-  walczysz o egzekwowanie posłuszeństwa wobec syna/córki
- komunikujesz wprost o tym, że rówieśnicy lepiej się zachowują
- odczuwasz wstyd podczas wspólnych spotkań z innymi rodzicami
- myślisz o sobie, jako złym rodzicu
-  zauważasz wycofanie syna/córki z rozmów z Tobą
- dziecko zazwyczaj ukrywa przed Tobą prawdę
-  syn/córka sygnalizuje, że czuje się gorsze od innych
Jeśli powyższe sygnały są Ci bliskie, warto zatrzymać się w rodzicielstwie i spróbować spojrzeć na swoje dziecko z innej perspektywy. Pomyśl, w czym Twoja pociecha jest wyjątkowa, jakie ma talenty, upodobania. Spróbuj dojrzeć w różnym zachowaniu córki czy syna wyjątkowość, siłę i umiejętność wyrażania własnego zdania. I, co najważniejsze… Zadajmy sobie pytanie - czy ja, jako dorosły, akceptuję siebie i potrafię doceniać to, że różnię się od bliskich mi osób? Czy potrafię być dla siebie najlepszym przyjacielem? Często dochodzimy do wniosku, że tak naprawdę mamy o sobie niekorzystne zdanie, oceniamy się, niejednokrotnie, bardzo rygorystycznie i wymagamy zbyt wiele. Dążymy do perfekcji, której zakres wciąż się poszerza…

Może warto dać naszym dzieciom przykład, w jaki sposób myśleć i mówić o sobie dobrze?

Spróbujesz?

Autor:
mgr Aleksandra Mospan


Sztuka odmawiania

Jaki ten temat obszerny!

Odmawianie zahacza o wiele aspektów, m.in. granic, potrzeb, wyrażania własnego zdania, odporności na krytykę, poczucia odrzucenia, umiejętności bycia blisko siebie, myślenia o sobie jako wystarczająco dobrym i wiele jeszcze innych. Uwielbiam ten temat.


Skąd się wziął na drodze budowania relacji bez kar i nagród? Kary i nagrody bardzo pomagają nam w zaspakajaniu własnych potrzeb w rodzicielstwie... Są doskonałym narzędziem na budowanie POZORNEGO rodzicielskiego autorytetu, dzięki ich stosowaniu czujemy, że jesteśmy w większości i nie musimy nikomu tłumaczyć, że "bezstresowe wychowanie nie istnieje". Nie musimy ciągle odmawiać dziecku, bo przecież kary uczą, że dziecko nie jest ważne i się nie liczy, stąd szybko uczy się żyć w cieniu naszych, dorosłych potrzeb. Jakie to wygodne! Nie trzeba się głowić, jak tu odmówić, by wskazać dziecku swoją granicę, wystarczy powiedzieć:  "jak przestaniesz marudzić, to wyjdziemy na dwór, jeśli nie  to nigdzie z Tobą nie idę!". Nie trzeba mówić: "nie zgadzam się na kolejną bajkę. Potrzebujesz, żebym wybrała z Tobą  coś do robienia innego?"
Nie trzeba towarzyszyć dziecku w samoregulacji, bo przecież ma za karę iść do pokoju i wrócić jak przemyśli swoje zachowanie!
Druga kwestia odmawiania...umiejętność jego przyjęcia ze strony dziecka! To jest sztuka, bo jak poradzić sobie z" nie chcę się teraz mamo do Ciebie przytulić", albo  nie mam ochoty iść z Tobą tato na ten mecz"... Wyzwanie jakich mało.


Na tej drodze bez kar i nagród, bardzo często będziemy odmawiać I bardzo często będziemy słyszeć oraz przyjmować odmowę. O to nam przecież chodzi, żeby nasze dziecko potrafiło odmówić silniejszej od siebie osobie? Żeby wiedziało, że zasługuje na wysłuchanie? Ma prawo do wypowiedzenia swojego zdania przed każdym?


Umiejętność odnawiania to sztuka. Osobiście, uczę się jej każdego dnia i czuję, że warto.


Autor:
Mgr Aleksandra Mospan


Apetyt i rozwój

Czy słyszeliście o tym, że pierwsze 8 lat życia dziecka rodzic marzy o tym, żeby dziecko jadło a przez kolejne 10 marzy o tym, żeby jadło mniej? Dużo prawdy jest w tym stwierdzeniu! Otóż temat jedzenia jest dla dziecka przez pierwsze 8 lat życia jednym z tematów... Najmniej ciekawych!
W psychologi rozwojowej dziecka wyróżnia się okresy wzmożonego jak i oslabionego apetytu. Zatem, od początku...  W wieku niemowlęcym apetyt zazwyczaj jest na dobrym poziomie, niemowlę chętnie
spożywa mleko naturalne lub modyfikowane, próbuje nowe smaki. I nadchodzi przełomowy drugi i trzeci rok życia, gdzie apetyt naszego dziecka spada... Znacząco! Dla maluchów w wieku 1-2 lat, jedzenie jest na ostatnim miejscu w kręgu
zainteresowań! Otaczający świat i doświadczanie - to nasze pociechy zajmuje najbardziej. W tym czasie również  zaczynają kształtować się gusta i upodobania, które niejednokrotnie spędzają sen z powiek nam rodzicom! I tak, dla przykładu parówka, ale bez skórki, marchewka, ale koniecznie ugotowana, spaghetti, ale z makaronem w zwierzątka, i tak dalej... Znamy to doskonale!

W wieku ok 3 lat dziecko bardziej otwiera się na próbowanie nowych smaków, choć nie trwa to długo! Cztero I pięciolatek nabywa tak wiele nowych umiejętności, chłonie bodźce wszystkimi zmysłami, jest w ciągłym ruchu - rzadko kiedy jest tu miejsce na temat jedzenia! Obserwuje się ponowną sztywność w jedzeniu, większą potrzebę jedzenia tego, co znane i przewidywalne. Spokojnie, spokojnie! Rodzice sześciolatków wiedzą doskonale, że w końcu
nadchodzi czas, w którym pociechy zaczynają chętniej eksperymentować z jedzeniem - chcą niejednokrotnie próbować tych potraw, które goszczą na talerzach dorosłych :) Jest to również wiek, w którym dziecko świadomie wybiera potrawy, które lubi i odrzuca te, które mu nie smakują. Zahamowanie apetytu w 7 i 8 roku życia dziecka? Tylko nie to! A jednak…przygotowując posiłek dla 7 latka możemy nie lada się natrudzić! Ser żółty? Oczywiście, ale tylko o ulubionym kształcie i smaku. Papryka? Jak najbardziej-  w potrawce, w towarzystwie wyłącznie brokuła. Ogórki kiszone? Chętnie, o odpowiednim poziomie zakwaszenia! Przypomina wam to coś? Jasne! Znany wszystkim czas sztywności i wybiórczości w jedzeniu, gdy nasza pociecha miała niecałe 2-3 lata! Z tą różnicą, że dzieci po ukończeniu 6 i 7 roku życia zazwyczaj lubią jeść a ich apetyt niejednokrotnie jest większy od dorosłego! O co zatem chodzi? W tym czasie gust dziecka jest znacząco ukierunkowany, nasz młody smakosz zna swoje ulubione smaki, konsystencję, sięga po potrawy dobrze mu znane. Jednocześnie zazwyczaj chętnie próbuje nowości i włączą do swojej diety te smaki, które pozna i polubi na nowo.  Pierwsze 8 lat życia dziecka za nami. Co później? Temat jedzenie spada na drugi plan. Zauważa się stabilność w jedzeniu, dziecku zdarza się jadać poza domem znacznie częściej niż we wcześniejszych latach, duże znaczenie ma to, co jadają rówieśnicy, którzy niejednokrotnie motywują do wzbogacania diety o nowe smaki. Nastolatek w rodzinie. Rodzice nastolatków- czy macie wrażenie, że Wasz syn i córka mówią i myślą o jedzeniu prawie cały dzień? Zwłaszcza  w wieku 14-17 lat? Wynika to głównie z burzliwych i intensywnych zmian w rozwoju psychofizycznym nastolatka. Dojrzewające ciało potrzebuje zbilansowanej diety i dostarczania odpowiedniej ilości energii . Na początku okresu dojrzewania – 10-11 lat , mogą wystąpić pierwsze objawy zaburzeń odżywiania, ważne, żeby jak najszybciej zwrócić na nie uwagę i otoczyć odpowiednim wsparciem. Nastolatkowie najczęściej sami komponują sobie posiłki i odpowiadają za zaspakajanie głodu poza domem a grupą, którą chętnie naśladują stanowią rówieśnicy, stąd nasz rodzicielski wpływ na kwestie żywieniowe nastolatka, znacząco spada. Warto podążać za gustami córki i syna i wykazywać wobec ich diety raczej zainteresowanie niż potrzebę kontroli.


Relacja bez kar i nagród

W relacji z dzieckiem, w której porzucamy stosowanie kar i nagród ważnych jest kilka kwestii. W tym artykule chcę poruszyć dwie z nich, tworzące fundament w temacie budowania relacji z naszymi pociechami...

1. ZNAJOMOŚĆ WŁASNYCH GRANIC
"Granice są ważne"
"Warto znać swoje granice"
"Nie pozwalaj, żeby ktoś naruszał Twoich granic"
Wszędzie o tym mówią i piszą — o co właściwie chodzi z tymi granicami? Szczerze? Nie miałam bladego pojęcia, o co chodzi, dopóki nie zrozumiałam, że mam prawo mówić "NIE" zawsze i wszędzie, a nie tylko chwilami. Wtedy zaczęłam poznawać siebie. Dla mnie granica osobista jest wyznaczeniem tego, co moje — tego, na co ja mam wpływ, tego, co czuję, co myślę, czego ja potrzebuję. W kontekście rodzicielstwa moja granica informuje mnie, na co chcę się zgodzić, na co zgody nie mam, czego się boję, w jakim stopniu zaspakajam swoje potrzeby i kiedy szczególnie potrzebuję się zatrzymać. Jestem wdzięczna córce też za to, że bycie w kontakcie z nią prowokuje mnie do ciągłego bycia w kontakcie... z samą sobą.
Granica czyni mnie "jakąś i wyrazistą".
"Stawiać dziecku granice czy informować, gdzie zaczynają się i kończą  moje, rodzicielskie?" - często słyszę to pytanie.
I dla mnie, nie chodzi o wyznaczanie granic dziecku a o to, żeby być autentycznym i mówić o swoich granicach — o tym, co mi się nie podoba, na co nie ma mojej zgody i o co się martwię w danej chwili. Chodzi o uczenie dziecka, że człowiek ma prawo być" jakiś i wyrazisty" zamiast "taki sam jak inni". Ma prawo mówić o swoich potrzebach i dbać o ich zaspakajanie. Schody zaczynają się wtedy, gdy potrzeby rodzica i dziecka w danej chwili są zgoła różne... O tym w następnym kroku, bo ważne jest najpierw poznać bardziej siebie, by być w bardziej świadomym kontakcie z dzieckiem.
I tym sposobem dochodzimy do drugiej, jakże ważnej kwestii w rodzicielstwie bez kar i nagród.

2. DBANIE O SIEBIE
Wiem... Zdanie "drogi rodzicu, zadbaj o siebie" może działać na nas drażniąco. Znam to uczucie. Niby jak mam dbać o siebie, gdy jestem z dzieckiem cały dzień bez pomocy innych osób do wieczora, na głowie jest do zrobienia obiad, a wyjść nie ma jak, bo co chwilę jest karmienie...." Zadbaj o siebie, drogi rodzicu" - durny frazes.
Tyle że w relacji bez kar i nagród z naszym dzieckiem wyjątkowo potrzebujemy sił, pokładów cierpliwości i energii na wiele rozmów o tym samym. O ile łatwiej jest wysłać płaczące dziecko za karę  do pokoju niż być przy nim, tulić i nazywać co się z nim dzieje. O ile łatwiej powiedzieć jest "nie zjesz obiadu, to nie będzie bajki" niż pozwolić na niezjedzenie i zaopiekować się swoją troską o pusty żołądek naszej pociechy. O ile łatwiej jest w sklepie powiedzieć do krzyczącego dziecka "uspokój się, to kupię Ci tę czekoladę" niż zniżyć się do dziecka i dać znać, że jest się obok, ze spokojem.
Bez ładowania swoich baterii trudno jest znajdować w sobie zasoby, tak potrzebne w relacji opartej o rozmowę, nie groźby i szantaż. Wiecie... Zadbanie o siebie to czasem wyjście do innego pokoju w epicentrum wybuchu złości naszego dziecka, czasem jest to głośne policzenie do 30, gdy tracimy siły, czasem jest to drzemka 15 minutowa a czasem słowa "potrzebuję wsparcia"

Zadbaj o siebie drogi Rodzicu, naprawdę Twój poziom sił i energii jest fundamentem w Twojej relacji z dzieckiem.
Jakie macie sposoby  na "łapanie oddechu" i ładowanie baterii w rodzicielstwie?


Autor:
Mgr Aleksandra Mospan